Pan Przemysław |
|
|
|
Dołączył: 08 Paź 2015 |
Posty: 166 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
|
Przede wszystkim podstawowym standardem zgłaszania problemów jest podanie na piśmie kto, gdzie kiedy i co uczynił, oraz czego się żąda. "Informacja z wiarygodnego źródła" ma wartość zerową, nawet jeżeli użytkownik alcia67 uważa, że jest to źródło wiarygodne. Ocena ta jest miarodajna przede wszystkim dla użytkownika alcia67. Opinia użytkownika alcia67 nie oznacza, że w ogóle była jakaś sprawa.
Być może nowe władze będą skłonne do uznawania, że zdanie użytkownika alcia67 wystarczy za wniosek na piśmie, sprecyzowane zarzuty, zeznania świadków, ewentualnego obwinionego oraz orzeczenie o winie. Dopóki jednak takich władz nie ma podstawową zasadą jaką będę przestrzegał jest praworządność - czyli opieranie się wyłącznie na prawie i wyłącznie w granicach prawa. Nie na opiniach "wiarygodnych" osób.
Rzekome wydarzenie miało miejsce 7 listopada. W dniu 12 listopada zostałem poinformowany telefonicznie o incydencie od osoby całkiem postronnej. W dniu 13 listopada zadzwoniła do mnie osoba - nazwijmy ją oburzonym, która była świadkiem rzekomego incydentu i przedstawiła swoją wersję przebiegu wydarzeń. Jednocześnie poinformowała mnie, że "wielu poważnych ludzi" ma ogólnie zastrzeżenia do obecnej edycji turniejów w Kręgu, że noga tej osoby tam nie postanie i że w niedzielę tj. 11 listopada rozmawiała w tej sprawie z różnymi innymi osobami. Szkoda, że nie z władzami i szkoda, że nie zrobiła to w sposób formalny. W zasadzie powinienem był odesłać interesanta na drzewo, bo tak się załatwia sprawy w klubie plotkarskim, ale dla zasady wykonałem telefon do innego uczestnika turnieju. Uczestnik ten częściowo potwierdził wersję oburzonego, w tym sensie, że z powodu zauważalnej niedyspozycji sędziego inni uczestnicy musieli mu udzielić pomocy w prowadzeniu i kontrolowaniu turnieju, przy czym nie stwierdził żadnych przejawów skandalicznego zachowania z jego strony. Wreszcie sam obwiniony wyjaśnił, że źle się czuł ze względu na stan zdrowia, a nie z racji na nadużycie popularnej substancji odurzającej.
Oceniłem sprawę następująco:
Obowiązuje zasada in dubio pro reo - a mianowicie w razie nie dających się rozstrzygnąć wątpliwości rozstrzygamy na korzyść obwinionego. A takie wątpliwości były. Sposób termin i czas zgłoszenia incydentu. Rozbieżne zeznania, gdzie jedynym wspólnym punktem była niedyspozycja obwinionego.
Proszę sobie wyobrazić a co jeżeli prawdę mówi obwiniony? Pomyślał ktoś jaką można w ten sposób wyrządzić mu krzywdę? Wówczas zrobilibyśmy szmatę z człowieka, który mimo fatalnej dyspozycji dotarł na turniej i miał szczere chęci go poprowadzić, tylko nie dopisały mu siły. Nawet jeżeli są jakieś zdarzenia z przeszłości w cywilizowanym świecie ocenia się za teraźniejszość a nie za przeszłość.
Ponadto oceniłem, że "oburzonemu" zależy na tym, aby turnieje wtorkowe były prowadzone przez inną osobę oraz iż zrobi wiele, aby tak się stało. Nawet jakby turniej miał wygasnąć. Nie solidaryzuję się z tą postawą.
W związku z tym w Camera Cafe przedstawiłem zebranym to co wiedziałem w sprawie. Zarówno oskarżenie "oburzonego" (był przy tym obecny), zeznania osoby trzeciej oraz wyjaśnienia obwinionego. Publicznie nie zaprotestował nikt, choć był obecny wg listy startowej z 7 listopada jeszcze jeden z uczestników zajścia i to z tych, którzy pomagali niedysponowanemu (wg jednych z własnej winy, wg niego samego z przyczyn zdrowotnych) sędziemu. Nikt nie zakwestionował wyjaśnień obwinionego.
Przy czym nie omieszkałem wyjaśnić obecnym, że nie ma innych chętnych na prowadzenie turnieju we wtorki. Więc owszem niech zwycięża prawda, ale niech zostanie to dokonane formalnie, ale jak nie ma się chęci i odwagi popierać własnych oskarżeń to niech wg. słów liturgii zamilknie się na wieki.
I przede wszystkim nie szkodzić. Primum non nocere. |
|